12-09-2011 03:37
KB#25 Badgers!
W działach: almanach, lans | Odsłony: 4
Dzięki niech będą Benderowi, że wreszcie mam konkretny powód żeby użyć tych fajowych (choć cokolwiek średnio konkretnych) badży!
Mapy. Robię je. Używam.
Bycie grafikiem i jednocześnie MG ma swoje wady i zalety.
Wady: zmiana designu karty postaci średnio raz na miesiąc. Obojętnie w jaki system gramy. Zawsze "można to zrobić lepiej".
Zalety: moi gracze, często nie wiedzący co to takiego jest ta "harpia", "beholder" albo "mantykora" mogą się odprężyć. Obrazków na moich sesjach dostatek.
Mapy są fajne. Czy liniowe, używane tylko jako wskaźnik postępu w kampanii-podróży, czy modułowe, czy po prostu mapy całych światów pozwalają graczom pobawić się wyobraźnią. Wędrowanie palcem po mapie w grach RPG jest super, bo Gracze mogą zatrzymać palec w nieoznaczonym specjalnie miejscu, które wydaje się nieco ciemniejsze niż inne i zadać pytanie: "A co tu jest?"
Nie wiem. Sprawdź!
Eksploracja i tajemnice. Eksploracja nie jest ważna. Jest najważniejsza. Ale to zasługuje na osobny tekst.
A tajemnice - cóż. Najbardziej na sesjach lubię graczy zaskakiwać. Bez zaskoczenia nie ma dla mnie frajdy z gier.
Muszę przyznać, że chyba nie do końca łapię o co chodzi z tym "bezpieczeństwem". Z jednej strony postacie graczy mogą zginąć na każdej sesji.
Z drugiej strony gracze mogą się wyluzować i być pewni, że ich postacie są dla mnie ważne i nie zginą z byle powodu, lub, co ważniejsze, że nie zginą w kiepskim stylu. Jeszcze się nie zdarzyło na moich sesjach, żeby postać zginęła, a prowadzący ją gracz nie czuł dumy, frajdy, lub żeby był naprawdę przybity tym faktem.
Poza "śmiercionośnością" sesji chodzi jeszcze chyba o "content". Cóż. Moje sesje nie opowiadają o rytuałach, gwałtach i torturach, nie są też przesiąknięte seksem i gore. W dowolnej kolejności.
I, ofc, z drugiej strony na sesjach występuje zawoalowana erotyka, starcia nierzadko kończą się kalectwem lub śmiercią... Zawsze jednak dbam o to, żeby gracze czuli się bezpiecznie i komfortowo. I to chciałem wyrazić wrzucając tego badża.
No tak już jest. GM rządzi. I przecinek. Dlaczego nie kropka? Bo "MG rządzi" u mnie nie dlatego, że chcem, ale że muszem.
Ktoś znający konwencję, mechanikę i realia świata musi dbać o ciągłość fabularną, musi ciągać moich biednych każuali za języki... Bo sami sobie nie poradzą.
Wszystkie moje rzuty są jawne. Bwa ha ha ha ha... A co ci moi biedni, skołowani, każualowi Gracze mogą zrobić? I tak nie łapią połowy rzutów, więc mogę ściemniać do woli.
Przypinka więc trochę na wyrost. Bo tak, owszem, ściemniam. Oszukuję i kantuję. Bycie GMem to trochę teatr. Liczy się to, co widać na scenie. To, co tam się dzieje ma zachwycać. Jeśli jakieś kiepskie rzuty miałyby to popsuć to warto sięgnąć po tajne "modyfikatory zajefajności".
Boże, ta przypinka zwie się "drama". Brr. Aż ciarki przechodzą. No ale w opisie jest o postaciach, więc...
Postacie są dla mnie ważne. Kilku wyrazistych BNów potrafi "zrobić" kampanię. Zabawne, ale nie ma prostszego sposobu na wymuszenie u graczy immersji niż postawienie mu na drodze konkretnego ludzika i zmuszenie do deklaracji: lubię - nie lubię.
Hej, gram z każualami! Piwo, cola, ciacha, ciasto, paluszki, naczos z domowej roboty sosem serowym, czasem coś mocniejszego - standard.
Tak, przeszkadza to na sesji. Tak, gracze brudzą moje mapy, żetony i karty. Tak, nie pozwala to się graczom skupić na przygodzie. Tak, tworzy to na stole(łach) do gry prawdziwy chaos. Tak, chciałbym zagrać z ekipą ascetów, którzy jak ja, będą zbyt zafascynowani grą, żeby myśleć o jedzeniu.
Ale, tymczasem - żarcie wprowadza rozluźnienie, które moim każualom jest niezbędne. Jest fajnie i wszyscy się bawią. Więc OK. A zatłuszczone, poplamione karty postaci i tak za miesiąc wymienię na nowe...
Moje przygody mogą obejść się bez walki. Chyba, że gramy w D&D. Wtedy nie mogą.
Ale weźmy np. taki Infusion. Zrób z graczy pakerów-półbogów już na starcie. Pokaż, że się ich boją. Że mogą wziąć na klatę małą armię. Że potrafią rzucać w przeciwnika straganami.
A potem postaw im naprzeciw osobników dokładnie takich samych jak oni.
Nagle okazuje się, że można i powinno się dogadać. Co więcej, okazuje się, że najfajniejsze są te walki, do których nie dochodzi, lub które są wygrane lub przegrane bez wyciągania mieczy.
_____________________________________________________
Kto więc czuł by się źle na moich sesjach?
- Super-hiper gracze aktorzy teatralni "granie to poważna sprawa". Bez luzu i dystansu się nie obejdzie.
- Fani intryg polityczno-ekonomiczno-historycznych. Odsyłam ich do "Wprost" albo "Przekroju" (które sam chętnie czytam). Albo gramy i fantazjujemy na maksa, albo bawimy się w posiedzenie sejmu.
- Gracze z rodzaju "a moja historia postaci ma czterdzieści stron szesnastozgłoskowcem". Stary, jedyna warta uwagi historia Twojej postaci zaczyna się na pierwszej sesji. Use it.
_____________________________________________________
Kto będzie się czuł na moich sesjach lepiej niż u Ryśka?
- Każuale i first-timerzy. Zero wymagań. Czysty fun.
- Dzieciaki. Oj, z nimi to można grać. To jest wyobraźnia!
- Kobiety. Ma się to doświadczenie... Pełno w przygodach drobiazgów, których przeciętne "męskie, szowinistyczne świnie" nie wyłapią.
_____________________________________________________
W czym ssę?
- W ładnych, schludnych opisach. I nie chodzi tylko o to, że staram się unikać wybuchów śmiechu moich graczy, gdy grobowym głosem opisuję mgłę snującą się między drzewami niczym... [loading] dłonie bladej kochanki wędrujące po ciele ukochanego.
Chodzi też o to, że lubię konkret. Jeśli na ulicy śmierdzi gównem, to nie mówię, że "kloaczna woń tego miejsca sprawia, że ogarniają Was mdłości" tylko mówię, że śmierdzi gównem.
Ale nie, nie umiem skutecznie, przekonująco i "klimatycznie" opisywać.
- W konstruowaniu zależności politycznych, historycznych, eko... zieeew... ekonominiminmh...
[Ocyka się, ociera ślinę z brody] Po prostu mnie to śmiertelnie nudzi. Cierpliwości mi do tego brak, a polityka i historia w neverlandach jest często bardzo istotna. Jakoś muszę sobie radzić bez tego.
- Ssę też w skutecznym angażowaniu i zachęcaniu graczy do współtworzenia fabuły. Nie wiem dlaczego, ale kiedy mówię "macie dwa dni do odpłynięcia statku. Możecie robić co chcecie." gracze przewracają oczami. Coś muszę tu robić nie tak.
O rety. Jaka długa notka. No cóż.
That's all, folks!
Mapy. Robię je. Używam.
Bycie grafikiem i jednocześnie MG ma swoje wady i zalety.
Wady: zmiana designu karty postaci średnio raz na miesiąc. Obojętnie w jaki system gramy. Zawsze "można to zrobić lepiej".
Zalety: moi gracze, często nie wiedzący co to takiego jest ta "harpia", "beholder" albo "mantykora" mogą się odprężyć. Obrazków na moich sesjach dostatek.
Mapy są fajne. Czy liniowe, używane tylko jako wskaźnik postępu w kampanii-podróży, czy modułowe, czy po prostu mapy całych światów pozwalają graczom pobawić się wyobraźnią. Wędrowanie palcem po mapie w grach RPG jest super, bo Gracze mogą zatrzymać palec w nieoznaczonym specjalnie miejscu, które wydaje się nieco ciemniejsze niż inne i zadać pytanie: "A co tu jest?"
Nie wiem. Sprawdź!
Eksploracja i tajemnice. Eksploracja nie jest ważna. Jest najważniejsza. Ale to zasługuje na osobny tekst.
A tajemnice - cóż. Najbardziej na sesjach lubię graczy zaskakiwać. Bez zaskoczenia nie ma dla mnie frajdy z gier.
Muszę przyznać, że chyba nie do końca łapię o co chodzi z tym "bezpieczeństwem". Z jednej strony postacie graczy mogą zginąć na każdej sesji.
Z drugiej strony gracze mogą się wyluzować i być pewni, że ich postacie są dla mnie ważne i nie zginą z byle powodu, lub, co ważniejsze, że nie zginą w kiepskim stylu. Jeszcze się nie zdarzyło na moich sesjach, żeby postać zginęła, a prowadzący ją gracz nie czuł dumy, frajdy, lub żeby był naprawdę przybity tym faktem.
Poza "śmiercionośnością" sesji chodzi jeszcze chyba o "content". Cóż. Moje sesje nie opowiadają o rytuałach, gwałtach i torturach, nie są też przesiąknięte seksem i gore. W dowolnej kolejności.
I, ofc, z drugiej strony na sesjach występuje zawoalowana erotyka, starcia nierzadko kończą się kalectwem lub śmiercią... Zawsze jednak dbam o to, żeby gracze czuli się bezpiecznie i komfortowo. I to chciałem wyrazić wrzucając tego badża.
No tak już jest. GM rządzi. I przecinek. Dlaczego nie kropka? Bo "MG rządzi" u mnie nie dlatego, że chcem, ale że muszem.
Ktoś znający konwencję, mechanikę i realia świata musi dbać o ciągłość fabularną, musi ciągać moich biednych każuali za języki... Bo sami sobie nie poradzą.
Wszystkie moje rzuty są jawne. Bwa ha ha ha ha... A co ci moi biedni, skołowani, każualowi Gracze mogą zrobić? I tak nie łapią połowy rzutów, więc mogę ściemniać do woli.
Przypinka więc trochę na wyrost. Bo tak, owszem, ściemniam. Oszukuję i kantuję. Bycie GMem to trochę teatr. Liczy się to, co widać na scenie. To, co tam się dzieje ma zachwycać. Jeśli jakieś kiepskie rzuty miałyby to popsuć to warto sięgnąć po tajne "modyfikatory zajefajności".
Boże, ta przypinka zwie się "drama". Brr. Aż ciarki przechodzą. No ale w opisie jest o postaciach, więc...
Postacie są dla mnie ważne. Kilku wyrazistych BNów potrafi "zrobić" kampanię. Zabawne, ale nie ma prostszego sposobu na wymuszenie u graczy immersji niż postawienie mu na drodze konkretnego ludzika i zmuszenie do deklaracji: lubię - nie lubię.
Hej, gram z każualami! Piwo, cola, ciacha, ciasto, paluszki, naczos z domowej roboty sosem serowym, czasem coś mocniejszego - standard.
Tak, przeszkadza to na sesji. Tak, gracze brudzą moje mapy, żetony i karty. Tak, nie pozwala to się graczom skupić na przygodzie. Tak, tworzy to na stole(łach) do gry prawdziwy chaos. Tak, chciałbym zagrać z ekipą ascetów, którzy jak ja, będą zbyt zafascynowani grą, żeby myśleć o jedzeniu.
Ale, tymczasem - żarcie wprowadza rozluźnienie, które moim każualom jest niezbędne. Jest fajnie i wszyscy się bawią. Więc OK. A zatłuszczone, poplamione karty postaci i tak za miesiąc wymienię na nowe...
Moje przygody mogą obejść się bez walki. Chyba, że gramy w D&D. Wtedy nie mogą.
Ale weźmy np. taki Infusion. Zrób z graczy pakerów-półbogów już na starcie. Pokaż, że się ich boją. Że mogą wziąć na klatę małą armię. Że potrafią rzucać w przeciwnika straganami.
A potem postaw im naprzeciw osobników dokładnie takich samych jak oni.
Nagle okazuje się, że można i powinno się dogadać. Co więcej, okazuje się, że najfajniejsze są te walki, do których nie dochodzi, lub które są wygrane lub przegrane bez wyciągania mieczy.
_____________________________________________________
Kto więc czuł by się źle na moich sesjach?
- Super-hiper gracze aktorzy teatralni "granie to poważna sprawa". Bez luzu i dystansu się nie obejdzie.
- Fani intryg polityczno-ekonomiczno-historycznych. Odsyłam ich do "Wprost" albo "Przekroju" (które sam chętnie czytam). Albo gramy i fantazjujemy na maksa, albo bawimy się w posiedzenie sejmu.
- Gracze z rodzaju "a moja historia postaci ma czterdzieści stron szesnastozgłoskowcem". Stary, jedyna warta uwagi historia Twojej postaci zaczyna się na pierwszej sesji. Use it.
_____________________________________________________
Kto będzie się czuł na moich sesjach lepiej niż u Ryśka?
- Każuale i first-timerzy. Zero wymagań. Czysty fun.
- Dzieciaki. Oj, z nimi to można grać. To jest wyobraźnia!
- Kobiety. Ma się to doświadczenie... Pełno w przygodach drobiazgów, których przeciętne "męskie, szowinistyczne świnie" nie wyłapią.
_____________________________________________________
W czym ssę?
- W ładnych, schludnych opisach. I nie chodzi tylko o to, że staram się unikać wybuchów śmiechu moich graczy, gdy grobowym głosem opisuję mgłę snującą się między drzewami niczym... [loading] dłonie bladej kochanki wędrujące po ciele ukochanego.
Chodzi też o to, że lubię konkret. Jeśli na ulicy śmierdzi gównem, to nie mówię, że "kloaczna woń tego miejsca sprawia, że ogarniają Was mdłości" tylko mówię, że śmierdzi gównem.
Ale nie, nie umiem skutecznie, przekonująco i "klimatycznie" opisywać.
- W konstruowaniu zależności politycznych, historycznych, eko... zieeew... ekonominiminmh...
[Ocyka się, ociera ślinę z brody] Po prostu mnie to śmiertelnie nudzi. Cierpliwości mi do tego brak, a polityka i historia w neverlandach jest często bardzo istotna. Jakoś muszę sobie radzić bez tego.
- Ssę też w skutecznym angażowaniu i zachęcaniu graczy do współtworzenia fabuły. Nie wiem dlaczego, ale kiedy mówię "macie dwa dni do odpłynięcia statku. Możecie robić co chcecie." gracze przewracają oczami. Coś muszę tu robić nie tak.
O rety. Jaka długa notka. No cóż.
That's all, folks!
15
Notka polecana przez: Aesandill, dzemeuksis, EstVi, kbender, KFC, Mroczny Pomiot, Nadiv, nerv0, Planetourist, Repek, Steenan, von Mansfeld, Xolotl, YuriPRIME
Poleć innym tę notkę