» Blog » John Varley - Tytan
25-07-2011 20:29

John Varley - Tytan

W działach: książki, recenzje | Odsłony: 103

John Varley - Tytan

Lubię książki, które nie wszyscy czytali.

 

Ciężko o to w środowisku geeków, którzy pochłaniają fantastykę jak odkurzacze. Na szczęście cała Trylogia gajańska należy właśnie do tego rzadkiego gatunku dobrych i mało znanych książek.

 

I czy to kwestia topornej, polskiej okładki, czy fakt, że w Polsce pojawiły się tylko dwa wydania trylogii i to w niewielkim nakładzie, czy może po prostu mała popularność Varleya, Tytan wielu widziało, wielu o nim słyszało, a czytał mało kto.

 

I może niepotrzebnie robię reklamę książce, którą lubię za jej "niszowość", ale właśnie skończyłem czytać ponownie drugi tom trylogii i po prostu nie mogę się powstrzymać, żeby nie opowiedzieć o jednej z moich najulubieńszych książek.

 

TYTAN

czyli space fantasy pełną gębą

 

Byłem szczylem, kiedy czarna jak piekło okładka z czerwonym jak ogień tytułem "Tytan" zwróciła moją uwagę, wystając z jednej z półek na ojcowskim regale z fantastyką. Ile ja miałem? Dwanaście? Czternaście lat? Nie pamiętam.

 

Chyba najpierw spodobała mi się ta książka ze względu na seks.

Seksu w trylogii gajańskiej jest pełno i to seksu nie byle jakiego, o czym jeszcze napiszę.

Niemniej, pomijając te proste podniety (które niczym imprinterki Bene Gesserit zaprogramowały we mnie uwielbienie dla książki) wkrótce zacząłem wciągać się w historię.

 

Śledzenie przygód kapitan Cirocco Jones, jej towarzyszki Gaby, Tytanii, Chrisa Większego i Robin Dziewięciopalcej szczodrze ozdobione toną literówek i błędów w tłumaczeniu po prostu mnie wciągnęło, jak Okeanos Ringmastera.

 

Załoga statku Ringmaster, wsyłanego z Ziemi aby badać księżyce Saturna znajduje wiszącą niedaleko planety gargantuiczną konstrukcję niewiadomego pochodzenia... Jak można się domyślić, statek rozbija się a załoga musi przetrwać na powierzchni sztucznego świata, dogadać się z tubylcami i odkryć wszystkie tajemnice Tytana.

 

Przygoda, zaskakujące zwroty akcji, seks & przemoc, ot, można by pomyśleć, typowa lekturka z lat 90'. Ponieważ jednak Tytan napisano w latach 70'...

 

SCIENCE

czyli wszystko ma swój sens... albo chociaż pozory

 

...element science wcale nie jest potraktowany w powieści lekko. Jego główny temat, czyli gigantyczny, sztuczny świat ulokowany na wewnętrznej powierzchni olbrzymiego torusa (znacie to skądś? ;), połączony z piastą gargantuicznymi szprychami, podzielony sa strefy wiecznego dnia i mroku wykonany jest z niesamowitą pieczołowitością.

 

Żeby załapać jak wygląda Tytan trzeba mieć nie lada wyobraźnię inżynieryjno-przestrzenną. Nie ma tam elementów zbędnych. Wszystkie aspekty technologii koniecznej do stworzenia czy zarządzania tak niewyobrażalnie wielką konstrukcją zostały dokładnie opisane. Od tego jak regulowane jest ciśnienie, do wyjaśnienia jak ciążenie zmienia się w zależności od wysokości lądu.

 

Cały koncept jest opisany bardzo detalicznie a i tak co parę akapitów dowiadujemy się czegoś nowego.

 

FANTASY

czyli przygoda, przygoda 

 

Kolejne tomy trylogii noszą tytuły "Czarodziejka" i "Demon". I jest tak nie bez powodu.

Oczywiście nie ma tu pop-fantasy w stylu elfów czy "magii" per se. Niemniej ludy żyjące na Gai (to nazwa owego Tytana) są ludami dość "prymitywnymi" pod względem kulturowym i technologicznym. I fakt posiadania roślin pozwalających na radiową komunikację, albo organicznych radarów tego nie zmienia.

 

Bohaterowie więc walczą (rzadko, ale jednak) mieczami z brązu, włóczniami i innymi takimi.

W kolejnych tomach niektórzy otrzymują dar czynienia cudów... Fantasy występuje więc w Tytanie jako aspekt podróżniczo-przygodowy.

 

MIXOLIDYJSKI KWARTET Z KRZYŻYKIEM

czyli sex, drugs & rock and roll 

 

No właśnie.

Seks.

Cóż.

 

Nie jest to powieść pornograficzna, ani erotyczna. A jednak sporo w niej seksu. Bardzo "ludzko" przedstawionego, tak bardzo "życiowo". Seks jest u Varleya czymś normalnym, czemu bohaterowie oddają się bez większego zażenowania, romantycznych przemyśleń czy prymitywnej, brutalnej rządzy.

 

Co więcej, jest to pierwsza powieść opisująca tak dokładnie seksualne życie obcych gatunków. Ba, Tytanie (główna inteligentna rasa tubylców) mają po trzy zestawy narządów płciowych każda i dokładnie 29 seksualnych konfiguracji kończących się zapłodnieniem. Ludzie mają 1. Serio. Na końcu "Czarodziejki" jest rozrysowana tabelka.

 

Mamy więc i rozbudowane wątki lesbijskie, biseksualizm i ksenoseksualizm. Wszystko opisane rzetelnie, może czasem aż nazbyt mechanicznie, ale wciąż ze smakiem. W dodatku seks zawsze stanowi rozwinięcie jakiegoś wątku istotnego dla fabuły, nie dodatku na siłę, żeby sztucznie zwiększyć ilość czytelników.

 

Jest też trochę kokainy (szczególnie w pierwszym tomie) przyjmowanej przez... główną bohaterkę (sic!). Lata siedemdziesiąte widać odcisnęły się na psychice postaci (albo raczej autora).

 

PODSUMOWANIE

czyli idź z Gają... choć pewnie wolałabyś iść sama

 

Cholernie dobra książka.

Mnóstwo pomyłek wydawniczych i częste literówki nie pomagają w odbiorze, ale płynna narracja i mnogość pomysłów sprawiają, że książkę czyta się z wielką przyjemnością.

 

Świetna, jako odskocznia od pop-fantasy, albo klasycznej space opery. Mimo wad - wciąż jedna z moich najulubieńszych książek w historii, które śmiało mogę polecić wszystkim.

Komentarze


38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Brzmi ciekawie.
Ja lubie czytac "potworki z pazurem", czyli ksiazki ogolne kiepskie, ale majace jakis ciekawy i oryginalny element.

Rozumiem, ze to jedna z inspiracji do Infusion?
26-07-2011 07:54
Ninetongues
   
Ocena:
0
Tak jest.

Ale potworkiem nie jest. Z potworków z pazurem lubię na przykład cykl o Corumie Moorcocka.
26-07-2011 13:37

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.